Reforma samorządowa – co może nas czekać?

2017-05-31 /194
Reforma samorządowa – co może nas czekać?
źródło: fot. freepik.com

 Samorząd to najbliższa mieszkańcom forma sprawowania władzy publicznej, a obowiązująca od 1999 roku reforma uważana jest za jeden z największych sukcesów III Rzeczpospolitej. Teraz ma być zmieniana. Czy słusznie?

Jako obywatele najczęściej ze swoimi problemami udajemy się do urzędu gminy lub starostwa. Rzadziej – bądź wcale – pojawiamy się w urzędach wojewódzkich, czy urzędach administracji rządowej. Wynika to z tego, że wspólnotę samorządową, jak nazwa wskazuje, tworzymy My – mieszkańcy danego terenu, którzy sami się rządzimy, w określonym ustawowo katalogu spraw. Trochę historii:

     • od 2002 roku włodarze miast i gmin są wybierani przez nas w wyborach bezpośrednich z założeniem, że zwycięzca musi uzyskać ponad 50 % głosów w I lub II turze.

     • od 2014 roku radnych gmin wybieramy w ordynacji większościowej w tzw. jednomandatowych okręgach wyborczych (JOW). Nie opisuje pozostałych modeli, gdyż nie funkcjonują one na terenie powiatu olkuskiego.

Co nam dał ten sposób sprawowania władzy przez suwerena, którym jesteśmy? Bardzo wiele. Przede wszystkim do rady gminy czy rady miasta w wielu miejscach dostały się nowe twarze, będące silnymi lokalnymi działaczami, którzy znają nasze problemy. Bezpośrednie wybory wójtów i burmistrzów nauczyły zaś mieszkańców, że włodarze są przed nimi w pełni odpowiedzialni i mogą ich w każdym momencie odwołać, jeżeli poczują się przez nich oszukani. Wcześniej wójtowie – podobnie, jak obecnie starostowie – byli wybierani przez radnych, co w praktyce równało się zawieraniu politycznych targów i zawiązywaniu mniej lub bardziej formalnych układów. W praktyce, mieszkaniec nie miał żadnego wpływu na to, kto de facto będzie kierował gminą, bo czy mieliśmy teraz jakiś wpływ na to, kto został starostą czy marszałkiem?

Potwierdzeniem tego, że system ten działa w 100% jest właśnie… powiat olkuski.

W wyborach samorządowych z 2014 roku, mieszkańcy naszego powiatu w swoich suwerennych decyzjach doprowadzili do zmiany aż 4, spośród 6 urzędujących włodarzy gmin. Zadziało się tak w Gminach Wolbrom, Olkusz, Klucze i Bolesław. Co ważne, dwóm urzędującym wówczas włodarzom mieszkańcy podziękowali już w I turze. Tak było w Olkuszu i Wolbromiu. W ten oto sposób mieszkańcy tych gmin w prosty i demokratyczny sposób, wyrazili swoje niezadowolenie z ówczesnego stanu rzeczy i postanowili zmienić swojego reprezentanta.

Można by rzecz, że skoro coś jest dobre, to po co to zmieniać? To samo pytanie zadaje sobie większość osób, która czeka na zapowiedzianą przez rząd reformę samorządową. Część propozycji, dzięki wypowiedziom polityków opcji rządzącej, jest nam znana, dlatego do nich będę się odnosił. Sprawa utworzenia metropolii warszawskiej czy śląskiej – o drugiej zresztą mówi się od dawna – nie dotyczy nas bezpośrednio, więc czas poświęcę temu, z czym fizycznie możemy spotkać się my – mieszkańcy powiatu olkuskiego. Inne zapowiedzi, jak przejrzystość urn, to sprawy techniczne, dlatego skupię się na zapowiedziach partii rządzącej, która deklaruje chęć:

     • wprowadzenia czysto partyjnych list oraz eliminację komitetów lokalnych.
     • likwidacji JOW-ów na poziomie gmin,
     • likwidacji drugiej tury w wyborach na burmistrzów,
     • dwukadencyjność włodarzy liczoną wstecz.

Te aspekty są dla nas bardzo ważne i powinny wzbudzić w nas niepokój, gdyż bezpośrednio wpływają na nasze zdolności decydowania o tym, co nas otacza. Uszeregowałem je w tej kolejności nieprzypadkowo, gdyż jedna kombinacja wypływa z drugiej, a całość, jak można przypuszczać, jest podporządkowana jednemu czysto politycznemu interesowi walki o władzę dla swoich, o czym na końcu.

Eliminacja komitetów lokalnych oraz upartyjnienie list, może mieć dla nas tragiczne skutki. Wynika to z tego, że mieszkańcy naszego powiatu nie głosują na partie, a na człowieka, czemu wyraz dały poprzednie wybory w których wszystkich 6 nowych wójtów i burmistrzów wybraliśmy z list komitetów lokalnych, a nie partii. Co ważne, w połowie gmin w II turze kandydaci lokalni pokonali kandydatów z listy partyjnej. Tak było w Olkuszu, Kluczach i Bolesławiu. Jednym słowem… w powiecie olkuskim partii – przynajmniej u władzy – nie ma.

Eliminacja lokalnych list jest pośrednio związana z postulatem likwidacji jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do rady gminy czy miasta. JOW-y sprzyjają lokalnym działaczom, którzy nie chcą się wiązać z partią, a interesuje ich tylko lokalne środowisko, bez uprawiania polityki. Nawet jeżeli na szczeblu gminy obóz rządzący będzie chciał zostawić komitety lokalne, to likwidacja JOW-ów i tak je prawdopodobnie dobije. Dlaczego? Ponieważ niepokój budzi pytanie „Co w zamian?” Alternatywą dla list lokalnych i likwidacji JOW-ów będą wybory proporcjonalne, gdzie od razu nasuwa się widmo progu wyborczego, o czym z ust rządzących polityków już słyszeliśmy. Nikt nie zna formuły, w jakiej mógłby on funkcjonować, ale możliwe kombinacje są różne. Próg na szczeblu gminy, powiatu, województwa lub nawet kraju. Jego wielkość także może być różna. 3,5% lub nawet 10 %.

Co oznacza nawet najmniejszy próg wyborczy na szczeblu gminy? Totalną eliminację samodzielnych komitetów – KWW konkretnego kandydata. Obecnie kilku radnych w naszym powiecie zostało wybranych do rad gmin właśnie z takich komitetów. Jeżeli musieliby osiągnąć jakikolwiek próg wyborczy w skali gminy to nigdy nie dostaliby mandatu, prawdopodobnie nawet wtedy, gdyby zagłosowali na nich wszyscy mieszkańcy danego okręgu. Jedyną alternatywą staje się dla nich zapisanie się na większą listę – najlepiej partyjną.

 Sprawa progu wygląda jednak gorzej, jeżeli próg obowiązywałby na wyższym poziomie np. województwa. Taki układ, nawet najmniejszego 5% progu, niemal totalnie eliminuje lokalne komitety, a mieliśmy ich kilka – z większych np. KWW Samorząd OdNowa, KWW Gospodarny Samorząd, czy KWW Wspólnota Samorządowa Przymierze. Nie będą one w stanie osiągnąć progu w skali województwa i praktycznie wszelkie oddane na nich głosy w takim rozdaniu są zmarnowane. Tyle teorii. A jak wyglądałoby to w praktyce? Jeden przykład:

Kandydat Jan Kowalski – znany i lubiany lokalny aktywista z lokalnego KWW uzyskał w wyborach na radnego gminy 2000 głosów. Jego kontrkandydat Jacek Nowak z listy dużej partii uzyskał w tym samym okręgu tylko 300 głosów. Niestety, KWW Jana Kowalskiego nie przekroczył progu wyborczego, dlatego radnym tego okręgu został Pan Jacek Nowak, posiadający znikome poparcie społeczne, ale posiadający poparcie partii. I w ten sposób upartyjniamy nasze życie społeczne. Powyższy przykład jest oczywiście uproszczonym modelem, ale oddaje możliwy do wystąpienia scenariusz w wypadku likwidacji JOW-ów i zaprowadzenia rygoru progu wyborczego w samorządach w jakimkolwiek kształcie.

Pośrednio ze zmiany ordynacji wywodzi się też pomysł likwidacji drugiej tury wyborów. W obecnym systemie, wójt czy burmistrz z 50% poparciem, jakie musi uzyskać, ma bardzo silny mandat społeczny do sprawowania władzy. Jest głosem, a bardzo często także autorytetem, społeczności która go wybrała. Takie umocowanie sprawia także, że ciężko jest rozmyć odpowiedzialność za ewentualnie niepowodzenia włodarza, a co za tym idzie, łatwiej przypisać je personalnie w następnych wyborach. Rozmaite pomysły, by całkowicie zlikwidować II turę bądź uznawać wygraną w I turze po uzyskaniu 30 % poparcia mają na celu osłabienie ustrojowej pozycji włodarza gminy. Im większa liczba kandydatów, tym większe rozbicie głosów, dlatego bardzo ważne stają się wówczas głosy „na szyld” – czyli na partię, które mogą o setne procenta przeważyć szalę zwycięstwa. Co ciekawe, gdyby II tura nie obowiązywała w poprzednich wyborach, a włodarzem zostawał ten kto miał najwięcej w I turze, mielibyśmy na terenie powiatu olkuskiego aż 4 innych wójtów czy burmistrzów! Tak więc powiat olkuski znów jest doskonałym przykładem, że model „dogrywki” sprawdza się dobrze, bo lepiej odzwierciedla preferencje wyborców oraz tworzy silniejsze umocowanie wygrywającego kandydata.

Ostatni z postulatów, jaki poruszę dotyczy dwukadencyjności. Wójtem w nowym systemie, jaki proponuje opcja rządząca, można być tylko 2 kadencje po 5 lat (obecnie 4), zaś kadencje liczone byłyby wstecz. Jest to rozwiązanie sprzeczne z zasadą „prawo nie działa wstecz” – i to wiemy wszyscy, nie potrzebując do tego żadnego orzeczenia Trybunału, które w obecnych warunkach może być oczywiście różne. Wejście tych zasad w życie na naszym lokalnym podwórku oznaczałoby eliminację dwóch włodarzy – z Bukowna i Trzyciąża. Co ciekawe – jedynych, którzy wygrali w I turze zdobywając ponad 50 % poparcia. Tak więc znów jesteśmy doskonałym przykładem, że wprowadzenie w tej chwili dwukadencyjności z systemem wstecz jest błędem, gdyż wyeliminuje osoby z dużym mandatem i zaufaniem społecznym.

 O ile postulat dwukadencyjności sam w sobie jest bliski wielu środowiskom społecznym, o tyle jego wprowadzenie nie można odbyć się tylko na jednym poziomie, a do tego ze wstecznym charakterem. Wprowadzenie takich rozwiązań musi odbyć się na wszystkich poziomach – najlepiej od poziomu radnego gminy i wójta, przez radnego powiatu i starostę, radnego sejmiku i marszałka, aż po posła i senatora. To sprawiedliwy układ, a także jasne wskazanie ścieżki kariery samorządowców, którzy powinni zbierać kolejne doświadczenia, na różnych szczeblach awansu, jeżeli tak zadecydują wyborcy. Istnieje jeszcze jeden aspekt warunkujący wprowadzenie dwukadencyjności – deregulacja prawa. Otóż, w obecnym systemie, kompleksowe zrealizowanie w gminie kluczowych inwestycji np. obwodnicy jakiegoś miasta, jest praktycznie niemożliwe do zrealizowania wciągu dwóch kadencji. Mnogość przepisów, warunków, decyzji środowiskowych, planów i koncepcji oraz uzgodnień wraz z terminami ich uzyskania przekracza dziś jedną kadencję. Znalezienie pomocy w finansowaniu także. Dlatego może się okazać, że realizacje kluczowego zadania zacznie jeden wójt, ale skończyć będzie musiał inny. Tylko co w sytuacji, jeżeli następca będzie miał inne plany inwestycyjne i pilniejsze wydatki? Dlatego wprowadzenie tego ograniczenia musi być poprzedzone uproszczeniem prawa, także dla zwykłych obywateli, bo oni także z niego korzystają oraz wprowadzeniem go kompleksowo we wszystkich szczeblach.

 Na koniec morał. Analizując wszystkie powyższe pomysły na reformę samorządu na przykładzie powiatu olkuskiego wniosek jest zaskakujący. Gdyby wszystkie pomysły obecnego rządu, o których wyżej, zostały wcielone w życie przed wyborami samorządowymi w roku 2014 roku, to dziś Bukowno, Bolesław, Klucze, Wolbrom, Trzyciąż oraz Olkusz miałby by innych wójtów i burmistrzów…
Wniosek? Proponowane zmiany na pewno nie mają na celu lepszego odzwierciedlenia naszych preferencji wyborczych. Co jest więc ich celem? To pytanie zostawiam już Państwu, a podpowiedź zostawiam w tekście…

Adam Siekaniec

Adam Siekaniec