Czy lodowisko w Olkuszu jest robione z głową?

Na olkuskim rynku drugi rok z rzędu mieścić się będzie lodowisko „Srebrna Tafla”. Forma ślizgawki pozostanie taka sama: na płycie rynku zmontowana zostanie specjalna konstrukcja, która służyć będzie mieszkańcom od 1 grudnia do najprawdopodobniej 1 marca. W zeszłym roku łączny koszt takiego lodowiska wyniósł ok. 300 000 zł. Zakładając, że w tym roku będzie podobnie, za kwotę 600 tysięcy złotych będziemy mieli lodowisko na pół roku. Za milion mogliśmy mieć na zawsze.
Zanim bowiem lodowisko pierwszy raz zagościło w naszym mieście, pojawił się pomysł, żeby za ową kwotę miliona złotych wybudować ślizgawkę przy olkuskim stadionie „Czarna Góra”. Urządzenia odpowiedzialne za podgrzewanie wody w basenie w czasie wakacji miały także ochładzać powierzchnię lodowiska w zimie. Takie zastosowanie pozwoliłoby na duże oszczędności, dzięki czemu w cenie 3 sezonów „Srebrnej Tafli” na rynku mielibyśmy lodowisko służące mieszkańcom na stałe. Władze Olkusza postanowiły jednak, że co roku płacić będziemy za montaż i demontaż lodowiska.
Wydając tak duże pieniądze można było się także spodziewać, że lodowisko będzie darmowe (tak jest min. w Bolesławiu, Krakowie czy Katowicach). Niestety, nie dość że tak nie było, to w porównaniu z innymi miastami w okolicy bilety były względnie wysokie. Dodatkowo wyszło na jaw, że… dochody z biletów nie trafiały do budżetu miasta, a do prywatnej firmy zajmującej się prowadzeniem lodowiska. Miasto więc za ślizgawkę zapłaciło, rozreklamowało na własny koszt (a raczej nas, podatników) w lokalnej prasie, po czym oddało komuś innemu.
Przedstawiciele władz miasta tłumaczyli to wtedy tak, że gdyby lodowiskiem musiała się zajmować gmina, to mogłoby ono kosztować jeszcze więcej. Dochód ze sprzedaży biletów musiał bowiem pokryć utrzymanie lodowiska, a także wypłaty dla pracowników zajmujących się jego obsługą i pielęgnacją. Warto jednak mieć na uwadze jedną rzecz: skoro prywatna firma podjęła się tego zadania, to nie ma innego wytłumaczenia niż to, że musiało się to po prostu opłacać. Gdyby było odwrotnie, to żaden przedsiębiorca by się nie zgłosił, gdyż podjęcie się takiego, nieopłacalnego zdaniem magistratu, zadania, wiązałoby się z bankructwem. Prywatne przedsiębiorstwo udowodniło więc pracownikom olkuskiego urzędu, że się da. Problem leży może zatem w tym, że to po prostu olkuscy urzędnicy nie są na tyle zaradni, by to dobrze zrobić.